Dzisiaj przychodzę do Was z felietonem. Puszczam do Was oczko ;) Nie można być przecież cały czas poważnym. A ja w ogóle nie należę do osób, które mają kija w tyłku. Mimo tego, że nie jestem już nastolatką, lubię media społecznościowe i bawię się nimi ostatnio. Na Instagramie wrzucam swoje szydełkowe projekty przeplatając je raz na jakiś czas postami o ziółkach, ale to już wiecie. Nie wiecie natomiast na pewno tego, że od kilku dni mam Tik-Toka! 😅 Zapraszam do śledzenia.
Zioła w kuchni kojarzą się z czymś niewinnym. Zielone listki, zdrowie, sałatki, zupy, a czasem ładna dekoracja talerza. Ale co, jeśli powiem Ci, że Twoja ukochana bazylia była kiedyś podejrzewana o konszachty z diabłem, a pietruszką żegnano nieboszczyków? Prawda jest taka, że Twoja kuchnia bardziej przypomina aptekę średniowiecznego alchemika niż zdrowy kącik fit-influencera. Chodź, pokażę Ci sześć ziół, które mają więcej brudu w życiorysie niż niejeden celebryta.
Bazylia – od diabelskich czarów do sałatki caprese
Dzisiaj bazylia to symbol włoskiej kuchni. Makaron, pizza, pesto… czysta poezja. Ale gdybyś żył w średniowieczu, to lepiej trzymaj ją z daleka od stołu. Wierzono, że bazylia przyciąga złe moce, a nawet sprowadza choroby. Ba, niektórzy byli pewni, że to narzędzie diabła do kuszenia ludzi. Ironia losu polega na tym, że teraz bazylia jest uważana za roślinę miłości i harmonii. Więc następnym razem, kiedy posypiesz nią mozzarellę, pomyśl: może tak naprawdę zapraszasz na kolację kogoś z piekła rodem.
Pietruszka – rosołowa żałoba
Trudno sobie wyobrazić polski rosół bez pietruszki. A jednak w starożytnym Rzymie ta zielona pani miała zupełnie inne zadania – była kojarzona ze śmiercią i pogrzebami. Podawano ją na stypach, a czasem nawet sadzono na grobach. Wiesz, taka dekoracja „ostatniego posiłku”. Dziś nikt się nie zastanawia, gdy wrzuca ją do bulionu, ale gdyby starożytny Rzymianin zobaczył, że Twoje dzieci marudzą „nie chcę pietruszki!”, uznałby to za dość niestosowne.
Mięta – zakazana w klasztorze
Mięta wydaje się niewinna: orzeźwiająca herbatka, listek w drinku, zapach pasty do zębów. Ale w średniowiecznych klasztorach mięta miała złą sławę. Mnisi wierzyli, że działa jak afrodyzjak i pobudza „niepotrzebne” myśli. Dlatego bywała zakazana, żeby bracia zakonni przypadkiem nie dostali za dużo energii w… niewłaściwym kierunku. Dzisiaj nikt się nie przejmuje – wrzucamy miętę do mojito i jedynym grzechem jest to, że drink ma za mało rumu.
Szałwia – roślina nieśmiertelności i złych duchów
Szałwia ma opinię rośliny, która „leczy wszystko”. Gardło, żołądek, przeziębienie – włączasz tryb wiedźmy i parzysz sobie napar. Ale dawniej wierzono, że uprawa szałwii to trochę igranie z losem. Z jednej strony miała zapewniać długowieczność, z drugiej – przyciągała złe duchy, które lubiły się kręcić wokół tej rośliny. Wyobraź sobie ten paradoks: pijesz herbatkę, żeby żyć dłużej, a w bonusie dostajesz duchy na kanapie. Dziś na szczęście mamy tylko pastylki do ssania i raczej nikt nie widzi w nich demonicznych mocy.
Rozmaryn – kadzidło przeciwko zarazie
Rozmaryn to dziś po prostu świetny dodatek do ziemniaków czy mięs. Ale kiedyś miał znacznie poważniejszą rolę. Palono go jak kadzidło, żeby odgonić złe duchy i chronić się przed zarazą. Ludzie wierzyli, że rozmaryn to taki naturalny odkurzacz na złe energie. A dziś? No cóż, zamiast odpędzać dżumę, odpędza jedynie mdły smak pieczonego kurczaka. Chociaż przy dobrym pieczeniu też można poczuć się jak w niebie – a to przecież prawie to samo.
Koper – amulet przeciw czarownicom
Koper kojarzy się przede wszystkim z ogórkami kiszonymi i letnim obiadem u babci. Ale dawniej jego rola była znacznie bardziej poważna – był traktowany jak amulet ochronny przed czarownicami. Wiesz, w czasach, gdy sądzono, że każda starsza pani z kotem to potencjalna wiedźma, koper był Twoim najlepszym przyjacielem. Dzisiaj zamiast chronić przed czarami, chroni ogórki przed popsuciem. I w sumie też jest to jakaś magia.
Twoja kuchnia pełna jest roślin, które mają za sobą ciemne historie. Zioła, które teraz kojarzą się z obiadem u mamy czy włoskimi wakacjami, kiedyś były symbolem śmierci, namiętności, magii albo ochrony przed demonami. Więc zanim wrzucisz listek mięty do mojito albo bazylię na pizzę, pomyśl przez chwilę: może właśnie bierzesz udział w starym rytuale, o którym zapomnieliśmy?
Komentarze
Prześlij komentarz