Od ziół i szydełka do duchowości

Wiecie, zawsze wydawało mi się, że mój świat to takie zwykłe, proste rzeczy. Zapach suszonych ziół zamkniętych w słoikach, wieczory z szydełkiem w ręku, kiedy oczka powoli układają się w jakiś kocyk czy serwetkę. Dawało mi to takie poczucie stabilności – jakby zakorzenienia w tym, co codzienne i dotykalne. Ale nie ukrywam, od pewnego czasu zaczęłam czuć, że czegoś w tym wszystkim brakuje. Tak jakby obok tej spokojnej rutyny była jeszcze jakaś inna przestrzeń – coś, czego nie da się po prostu włożyć do słoika albo wypleść ze zwykłych nici. 

Źródło

Az tu nagle... pewnego dnia wpadły mi w ręce książki: najpierw Louise Hay, potem Joe Dispenzy,  Nevilla Goddarda...

I wiecie co? 

Ten świat, który przede mną się otworzył, jest tak samo fascynujący jak ogród pełen ziół – tylko że teraz, zamiast pielęgnować rośliny, zajmuję się swoimi myślami, uczuciami i wyobraźnią. Louise Hay mówi coś prostego, ale jakoś mądrzejszego, niż się wydaje – wszystko zaczyna się od miłości do samego siebie. 

Prawda, brzmi trochę jak banał, ale serio, ile razy jesteśmy dla siebie gorzej nastawieni niż dla innych? 

Joe Dispenza pokazuje, że możemy zupełnie zmienić działanie swojego mózgu i ciała, jeśli zmienimy, co i jak myślimy i czujemy. 

Neville Goddard idzie jeszcze dalej, mówi, że wyobraźnia tworzy naszą rzeczywistość. Nie kiedyś, nie gdzieś, ale właśnie tu i teraz.

Kiedy o tym myślę, mam wrażenie, że duchowość zaczyna się łączyć z moimi dotychczasowymi pasjami. Przecież szydełkowanie to też jakby medytacja, prawda? A suszenie ziół – to codzienny rytuał, chwila uważności. Teraz do tego wszystkiego doszły praktyki wyobraźni, afirmacje i praca z umysłem, którą zaczęłam traktować na serio. Dlatego dziś w moim życiu jest miejsce i na pokrzywę, i na Goddarda. Zarówno na melisę, jak i na Dispenzę. Mnóstwo włóczki i Louise Hay, która ciągle mi przypomina, że każde słowo, jakie sobie mówię, jest jak nasionko. Jedno z nich wyrośnie w ładny kwiat, inne w cierń – wszystko zależy od tego, co zdecyduję zasadzić.

Piszę o tym tutaj, bo myślę, że warto spróbować czegoś takiego. Nie mówię, że trzeba od razu rzucić wszystko i godzinami medytować. Wystarczy otworzyć jakąś książkę, spróbować jednego ćwiczenia czy jednej afirmacji. To naprawdę może naciągnąć nam trochę perspektywę. I to jest chyba najfajniejsze – że zmiana nie musi być jakaś wielka czy skomplikowana. Zaczyna się od tej malutkiej chwili, kiedy zdecydujemy się zobaczyć siebie trochę inaczej.

A, i jeszcze jedno: jeśli ciekawi Was, jak to wszystko łączę – te światy zielarski, szydełkowy i duchowy – to zapraszam na mojego TikToka. Coraz częściej wrzucam tam coś właśnie na ten temat, bo mam nadzieję, że komuś to coś da. Może będzie to iskra, od której zacznie się jego własna przygoda... Tego Wam zyczę.

Wiecie, jeszcze jakiś czas temu myślałam, że życie to tylko to, co można dotknąć. Teraz już wiem, że prawdziwe cuda dzieją się w tym, czego nie widać. W myślach, w sercu, w wyobraźni. Jeśli ja, ktoś zażarty do ziół i szydełka, potrafię to dostrzec, to może i Wy się skusicie?


Komentarze