Czas na nalewkę!
Kilka dni temu dostałam od mamy dwa kilogramy wiśni. Początkowo
myślałam, że może zrobię konfiturę, ale kiedy przypomniałam sobie, że dawno nie
robiłam wiśnióweczki – zmieniłam zdanie.
Zrobić wiśniówkę, to naprawdę żadna sztuka. Przepis jest tak
prosty że nawet ten kto nie za bardzo zna się na sztuce domowego wytwarzania
nalewek powinien sobie poradzić. Zaraz podam wam przepis (bardzo tradycyjny
zresztą, ale nie byle jaki, bo przepis Pani Beaty Tyszkiewicz!) według, którego ja robię wiśniówkę, jednak przy okazji na początku obalę
kilka mitów.
W Internecie możecie się spotkać z różnymi przepisami i
sposobami na zrobienie wiśniówki. Są tacy, którzy najpierw zalewają wiśnie
spirytusem, a dopiero potem zasypują je cukrem. Są też tacy, którzy wiśni nie
drylują. Ja należę do tej trzeciej grupy, czyli tradycjonalistów. Na początku zasypuję
wiśnie cukrem, pozostawiam je na kilka dni tak, by zaczęły fermentować, potem
dopiero zalewam je spirytusem. No i najważniejsze – ja wiśnie dryluję.
Drylowanie to żmudna praca, niestety, jednak nie jestem przekonana co do tego
czy znajdująca się w pestkach amigdalina mi nie zaszkodzi.
Nalewka wiśniowa z przepisu Pani Beaty Tyszkiewicz
Tak jak mówiłam, są różne szkoły, są różne upodobania,
niektórzy uważają, że pestki w wiśniach dodają nalewce wyrazistego smaku i powinno
się robić nalewkę wiśniową z pestkami. Zrobicie jak uważacie, pamiętajcie tylko
o dwóch sprawach:
PO PIERWSZE – w pestkach wiśni znajduje się amigdalina, to związek,
który w organizmie rozkłada się na cyjanowodór, który może wywołać silne
zatrucie. O ile zjedzenie jednej czy dwóch pestek nie powinno mieć żadnego
wpływu na nasze zdrowie, o tyle zbyt duże stężenie tej substancji może
doprowadzić do uszkodzenia układu nerwowego, wątroby czy niewydolności nerek.
Co prawda w z tego co czytałam, aby zatruć się cyjanowodorem należałoby zjeść amigdaliny
naprawdę dużo (dla przykładu człowiek o wadze 70 kg musiałby zjeść jednorazowo
100 g tej substancji), jednak nie wiem jak wy – ja wolę nie ryzykować.
PO DRUGIE – co zrobicie z wiśniami po zrobieniu wiśniówki?
Takie wiśnie bez pestek ja przechowuje w słoiczku w lodówce i dodaję do ciasta,
do lodów, do deserów. Nie martwię się, że złamię zęba. Wiśnie z pestkami też można zostawić, ale jedzenie takich owoców nie sprawia już takiej przyjemności,
bo zawsze jest stres, że trafimy zębem na pestkę i będzie ból.
No dobra, po tym przydługim wstępie czas na mój przepis.
To trzeci dzień, gdy owoce stoją w słoju. Za kilka dni będę dolewać
do słoika alkohol. Do zrobienia wiśniówki potrzeba:
Około 2 kg wiśni bez pestek
0,7 kg cukru
500 ml spirytusu
500 ml wódki
Wiśnie zasypuję cukrem i odstawiam na kilkanaście dni. Przez
ten czas dobrze jest podchodzić do słoja i potrząsać nim, by cukier się
szybciej rozpuścił. Po tym czasie wyjmuję owoce, a sok zlewam do garnka,
zagotowuję i studzę. Sok mieszam ze
spirytusem i przelewam do butelki. Owoce natomiast zalewam wódką i odstawiam na dwa tygodnie. Po
tym czasie odcedzam owoce od wiśniowego spirytusu i łączę z wcześniejszą porcją
wiśniówki. Ponownie zlewam do butelki. Wiśniówka powinna stać około 3 miesięcy.
Taki przepis na wiśniówkę jest sprawdzony, podała go sama
Beata Tyszkiewicz, którą uwielbiam!
Ps. Kupiłam litr spirytusu, więc to nie jest moja jedyna
nalewka, którą będę robić tego lata. Z drugiej części alkoholu mam zamiar
zrobić smorodinówkę, chcecie przepis? J
Jeśli lubicie robić domowe alkohole to polecam książkę z przepisami na wina i nalewki lecznicze ♥
Komentarze
Prześlij komentarz